W piątkowy wieczór spotkałyśmy się z amerykańskimi kolegami na ponczach i gdy właśnie mieliśmy zmieniać lokal, natknęliśmy się na grupę Brytyjczyków świętujących ostatnie dni wolności jednego z nich. Jak na wieczór kawalerski przystało, wszyscy byli w imprezowych nastrojach, więc poszliśmy całą grupą do klubu potańczyć. Zostaliśmy tam prawie do czwartej, więc potem musiałyśmy biec w deszczu przez cały Rynek, żeby złapać nasz ostatni autobus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz